A to już jest marketing partyzancki
Marketing wirusowy niejednokrotnie jest wykorzystywany w połączeniu z innymi technikami w celu wzmocnienia przekazu. Najczęściej używa go marketing partyzancki, który choć niezwykle podobny do swojego wirusowego brata, to jednak jest definiowany jako osobne pojęcie.
Marketing partyzancki (guerilla marketing) polega na niekonwencjonalnym sposobie promocji produktów i usług. Warunkiem (niekoniecznym, choć częstym) jest wykorzystanie tanich środków. Trafia on nie tylko do osób mających bezpośredni kontakt z reklamą, lecz przy pomocy technik marketingu wirusowego, dociera do wielu użytkowników sieci.
Przykłady marketingu partyzanckiego
Jest to ta forma promocji od której nie może uciec nawet najbardziej zagorzały przeciwnik reklam. Dopada wszystkich i wszędzie, a najczęściej dotyczy tematyki społecznej. Za pomocą guerilla marketingu promowane lub piętnowane są konkretne postawy i style bycia.
Marketing partyzancki można zdefiniować jako nieklasyczne metody marketingowe. Jest stosowany w świecie rzeczywistym, ale także wirtualnym, zwłaszcza wśród społeczności. W realu powiązany jest ze „sztuką uliczną”, przerabiając istniejące elementy przestrzeni publicznej na reklamę. Przykładowo, agencja zajmująca się projektowaniem wnętrz mogła przerobić przystanek autobusowy na przyjazny domowy kącik. Zainstalować łóżko, powiesić firanki lub ustawić krzesła. Jedna z agencji natomiast mogła pokusić się o postawienie nowej rzeźby – wylewającego się lakieru do paznokci.
W Polsce niewiele marek skorzystało z tej formy promocji, a szkoda gdyż byłaby to miła odmiana od szarej masy polskich akcji reklamowych. Obecnie poza reklamą w mediach tradycyjnych, wszystkie agencje stawiają swoim klientom Fanpage na Facebooku. A gdyby tak do tego dołączyć choćby kilka niekonwencjonalnych zabiegów, przekaz byłby znacznie ciekawszy. A przecież w marketingu partyzanckim nie ma żadnych limitów. Jedynym ograniczeniem może być kreatywność, a racze jej brak. I to chyba jest przeszkoda nie do pokonania.